Często szukamy konkretnej porady, ale jedni piszą to, drudzy coś zupełnie innego… A jednocześnie często wszyscy mają rację. 🙂
Wiemy, że Manica rubida są trudne w hodowli. A dlaczego? Ze względu na półklasztorny sposób zakładania hodowli. 🙂 Camponotus ligniperdus swoje gniazda zakładają w sposób klasztorny. Jaki jest więc z nimi problem?
Zaczynałem swoją przygodę z tym gatunkiem od samotnej królowej. Jeśli decydujesz się na to, polecam adopcję młodych, białych robotnic (dla jeszcze większej pewności, że się zaakceptują, możesz połączyć je w lodówce). Pamiętajmy również, iż gmachówka drzewotoczna nie jest pasożytem, więc 10 – 15 robotnic powinno w zupełności wystarczyć. Podajemy pokarm, niech robotnice karmią królową – już mamy taką możliwość. Wszystko idzie po naszej myśli. W listopadzie lub w grudniu rozpoczynamy zimowanie. Kończy się ono w okolicach lutego. W rezultacie powinniśmy dostać jaja (moja kolonia miała je już po dniu). Robotnice zaczną być aktywne… Ale to tylko złudzenie! Pewnie po kilku tygodniach już nie będzie tak wesoło, ale wiedzmy, że te robotnice są tylko pomocą dla królowej. Potomstwo powinno się już rozwijać. Larwy u mnie pojawiły się po dwóch tygodniach. Robotnic było dziewięć, zbieraczki umarły. Miałem poczwarki (ale dopiero po około pięciu tygodniach od powstania larw), a robotnic było już tylko sześć. I nastała wreszcie ta chwila! Poczwarki stały się brązowe. I o tym pamiętajmy: Camponotus ligniperdus mają poczwarki w kokonach, ale są one znacznie ciemniejsze (mogą wyglądać trochę jak zgniłe). Pierwsze dwie młode pojawiły się, gdy w kolonii były cztery robotnice. Jedna z nowych (pierwsza) zmarła, więc było pięć. Potem pakiet jaj zaczął przekształcać się w robotnice…
Najtrudniejsze już za nami. Teraz czekajmy na dalszy rozwój (nadal powolny). Wydaje nam się, że jest tyle potomstwa… bo jest ono duże! 🙂 Jest to przecież największa mrówka w Europie.